Badania genetyczne - trombofilia wrodzona - mutacja MTHFR
Wreszcie, po ponad pół roku, wybraliśmy się na wizytę u Pani
dr genetyk (i ginekolog). W grudniu pojechaliśmy zrobić badanie krwi w kierunku
trombofilii wrodzonej. Wcześniej krótko po drugiej stracie, jesienią
wykonaliśmy podstawowe badania zalecane w sytuacji dwóch poronień:
- badanie genetyczne na zgodność kariotypów moich i męża,
- badanie na zespół antyfosfolipidowy (p-ciała
p/kardiolipidowe)
- badanie dot. antykoagulant tocznia
Wszystkie wyniki były pozytywne dla nas. Jednak po rozmowie
dr stwierdziła, że historia rodzinna wskazuje konieczność sprawdzenia właśnie zakrzepicy
wrodzonej.
Wyniki główne, czyli Czynnik V Leiden i Protrombina wyszły
ujemne. Jednak stwierdzono mutację genu MTHFR (typ 1298A>C) - występuje
tylko w jednym genie, więc to łagodniejsza wersja (heterozygota). To wszystko
brzmi skomplikowanie i tajemniczo, oznacza jednak może prowadzić (a w wersji
homozygotycznej, czyli mutacja obu genów - wystąpiłaby) do hiperhomocysteinemii
(zwiększenie homocysteiny, a zmniejszenie kwasu foliowego). To z kolei może powodować zaburzenie
zagnieżdżenia zarodka i czynności płodowych, zwiększa ryzyko utraty wczesnej
ciąży, a także wad rozwojowych u dziecka. Brzmi strasznie. Jak wyrok. Tak się
nawet trochę potem poczułam. Mam na piśmie, że jestem niekompletna. Zmutowany
jeden gen (polimorfizm) powoduje, że mogę przechodzić przez to wszystko
ponownie i to wielokrotnie, a dziecko może być poważnie chore. Teraz, gdy to
zapisałam brzmi jeszcze gorzej. Właściwie może się także okazać, że wszystko
będzie dobrze, tak się też zdarza. Jednak ten „drobiazg”oznacza właściwie wszystko.
Zalecenia to stosowanie dużo większej dawki kwasu foliowego i witamin z grupy
B12 i B6 i ewentualnie leki zmniejszające krzepliwość krwi. Co do leków to
Acard przy staraniach i ewentualnie, od zajścia w ciążę, zastrzyki z heparyny
(ale tu dr zostawia wybór lekarzowi prowadzącemu). Poza tym mam stosować dietę
bogatą w owoce, warzywa i oleje – tzw. śródziemnomorska (cokolwiek to znaczy). Oczywiście
po spotkaniu zaczęła się u mnie migrena i trzymała do snu, który też nie chciał
przyjść. Sama wizyta tez nas rozczarowała. Zastanawiałam się nawet, czy ona nie
mogłaby być lekarzem prowadzącym. Okazało się, ze trzeci raz musieliśmy wszystko
opowiadać, bo kolejny raz nie mogły znaleźć karty. A to przykre traktowanie i dość niepoważne. Poza tym właściwie zero
konkretów, co dalej z tym robić, żeby się nie powtórzyło. Potem zrobiliśmy
sobie tak zwany Dzień Dziecka – poszliśmy na obiad i deser, ale i tak czułam się
źle. Droga minęła nerwowo, burze po obu stronach nieba, ulewa nocą. Bardzo zmęczona
i tak nie mogłam zasnąć. W końcu zrobiłam przegląd forów w internecie i trochę
zaczęło mi się klarować. Jednak nadal do mnie to nie dociera. Przeczytałam, ze
kobiety korzystają z wizyt u hematologa, wiec chyba warto będzie to włączyć.
Rano czułam się fatalnie, zmęczona i zdołowana. W ciągu dnia poprawił się
humor, a teraz znowu nie wiem, co myśleć. Jestem zmęczona.
Komentarze
Prześlij komentarz