Gdy nie ma w domu dzieci…
(czyli dziecko poza domem – bez nas!)
To
dla mnie taki szok i niedowierzanie, że nadal nie mogę się jeszcze otrząsnąć.
Dla nas to pierwsza noc Małej bez nas.
Ma ponad 2 latka. Jest u dziadków. Mało, wczoraj telefon z pytaniem czy może
zostać jeszcze jedną noc. Mała: „Chcie zostać”. Czyli jest już ponad 2 doby
poza domem!
Wybaczcie,
może da Was to już normalne, może tak radzicie sobie w różnych chwilach. Dla mnie
nowość i totalne odkrycie.
Tyle
myśli, tyle odczuć, emocji – sprzecznych,
działań – ogrom… Ilość działań na minutę zwiększona do maksimum. I oczywiście
te myśli i emocje – super, co za radość,
wolność, cisza, spokój, możliwość działania. A jednocześnie – szybko poczucie winy, a nawet wstyd – jak to? Takie myśli? Takie
emocje? U Kochającej Matki? Powinnam tęsknić, cierpieć, zamartwiać się,
niepokoić, nie móc znaleźć sobie miejsca. Przecież nie zmieniłabym swojego
życia na życie „przed Małą”. Oczywiście pojawia się też niepokój, lęk, smutek, tęsknota, żal, dziwny brak, pustka, cisza…
Tak, ta ambiwalencja jest wszechogarniająca. Trudno ogarnąć to wszystko, co
dzieje się w środku.
Oczywiście
– wszystko zależy od tego, w jakim wieku jest wasze dziecko. Indywidualna
sprawa też, kiedy każdy jest gotowy na taki krok. Kwestia karmienia piersią (my
właśnie odstawiamy i to chyba pomoże). Dochodzi oczywiście w ogóle możliwość,
dostępność bliskich, kogoś, kto mógłby pomóc (to przecież nie muszą być
dziadkowie, ktoś, komu ufacie i komu ufa dziecko, ma dobrą relację). Jest
jeszcze gotowość tych osób. U nas wszystko to zgrało się dopiero teraz przy
ponad 2 latce. Tak czy inaczej, gra warta świeczki. Warto rozważyć.
Teraz
stanowczo mogę napisać o sobie – jedna
z lepszych metod zadbania o siebie! Polecam!
Może
macie już dzieci w wieku szkolnym i od dawna wysyłacie je na obozy lub do
babci, a może macie obok jeszcze maleńkie, które potrzebuje Was 24/7… U nas tak
to wygląda przy dwulatce, w trakcie odstawiania.
Przypomina
mi się natychmiast sytuacja, kiedy Mała
była jeszcze Mała. Pierwszy raz wyszliśmy sami na kilka godzin z domu,
zostawiając Małą, wtedy 11miesieczną z dziadkami u nas w domu… Jakie to było
dla mnie przeżycie! Szczerze, po przejściu kilka kroków, chciałam zawrócić. Mąż
mi nie pozwolił J
I dobrze. Byliśmy w teatrze i na lodach na starówce. Ja w sukience. Prawdziwa randkaJ Pamiętam, był
kwiecień. Wracało się jednocześnie niechętnie i „na skrzydłach”. Sprawdzanie
komórki (czy coś się nie stało, czy czegoś nie potrzeba) – co chwilę. Ale było
super! Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i się zastanawiasz - korzystaj!
A
jeśli macie jeszcze mniejsze i/lub nie chcecie/nie możecie zostawić Malucha
samego – pamiętajcie, że możecie razem wychodzić na takie „randki” z Maluchem. Mnie namówiła do tego siostra i pamiętam, że
jak miała 3 miesiące, także było to w sierpniu, wyszliśmy na kilka fajnych
randek. Ogarnęliśmy sytuacje i mamy fajne wspomnienia. Oczywiście nie będzie to
teatr czy kino, ale pizza czy lody w ogródku już tak. Fajny spacer czy udział w
ciekawym wydarzeniu plenerowym – czemu nie? Także polecam! Niedługo chyba
jeszcze napiszę o tym więcej.
Wracając
do roku 2019 – co robiliśmy teraz?
Nowego
sensu nabiera tekst Kazika „Gdy nie ma w domu dzieci…” J
Cóż,
jestem osobą bardzo, chyba zbyt, obowiązkową, stąd króluje u mnie zasada
„najpierw obowiązki, potem zabawa”. Stąd też najpierw zabraliśmy się za ważne i
dość ciężkie kwestie związane z przygotowaniem dokumentów, wniosków (m.in. dot.
poradni, komisji, lekarzy, urzędów, a nawet trochę pracy nad CV). Zajęło kilka
godzin. A potem wieczorem „poszliśmy w długą”. J
Żartuję
trochę, a trochę nie. J Poszliśmy na spacer, na niezdrową przekąskę w
fastfoodzie (gdzie nie bywamy z Małą), po czym zamarzyła nam się letnia wyprawa
na Starówkę. Pojechaliśmy autobusem (rzadko mi się zdarza), spacerkiem w ciepły
wieczór na Starówkę i na lody do pięknego ogródka na wewnętrznym podwórzu
kamienicy. Tam przypadkiem spotkaliśmy znajomych i razem przegadaliśmy wieczór.
Było bardzo miło.
A mój niepokój o nią, nadopiekuńczość J?
Tak,
pojawiały się. Na początku. Dzwoniłam 2 razy, żeby omówić, jakie leki
spakowałam i kiedy można użyć. Potem jeszcze raz w kwestii usypiania. Potem
zeszło ze mnie i zabrałam się za działania. Potem sprawdzałam jeszcze, czy nie
dzwonią. Oczywiście przyglądałam się mijanym dzieciom. J Próbowałam się
dowiedzieć wieczorem, jak idzie usypianie. Ale po informacji szeptem – „cii,
usypiamy”, a potem po smsie „jest ok, odezwiemy się jutro” – wyluzowałam się.
Było super!
A Mała?
Następnego
dnia dowiedziałam się, że było świetnie. A noc przespała bez pobudek – 10h.
Także
super!
Podsumowując:
Polecam każdemu! A teraz kończę
zaplanowane działania i już tęsknie za
nią! Niedługo będzie w domu… A my jesteśmy już wstępnie umówieni z
dziadkami na powtórkę niedługo!
A
jak Wasze doświadczenia w wysyłaniu dzieci z domu? Zostawiania dzieci z innymi?
W jakim wieku są Wasze dzieci? Co najbardziej się u Was sprawdziło? A co nie?
Co polecacie? A jak radziłyście sobie z emocjami? Może Wasza historia pomoże
jakoś innej Mamie.
Pozdrawiam
Ania
Komentarze
Prześlij komentarz