Jak sobie poradziłam?
Ostatni czas był trudniejszy. W weekend studia online i dodatkowe
zlecenie wieczorami, termin – do końca weekendu. Widziałam, że te dni akurat
będą trudniejsze. Wiedziałam, że muszę
zadbać o siebie. O swoją siłę, spokój, cierpliwość, zasoby, mój kubeczek. W
ten sposób zadbałam też o rodzinę i nasza relację. W przeciwnym razie mogłoby być
trudno. Kiedy brak siły, dużo zajęć, brak czasu, cierpliwości, energii, wtedy
każdy drobiazg staje się pretekstem do wybuchu trudnych emocji. A dalej może
już się potoczyć… Znamy to…
Dlaczego akurat wtedy
wybuchają emocje?
Dużo stresorów: zmęczenie, stres, napięcie, głód, hałas…
Wszystko może być powodem. Jednak emocje
są ważne, mówią o czymś. Są informatorem, „dostawcą wiadomości”. Jakich?
Informują o niezaspokojonych potrzebach. Jakie mogą być to potrzeby? Potrzeba
odpoczynku, spokoju, przestrzeni, bezpieczeństwa…
Jak sobie poradziłam?
Wprowadziłam tryb minimum
– czyli „cel – przetrwanie”. Nie wymagałam wiele ani od siebie, ani od
męża, ani od córki. Obiad zrobiłam na kilka dni – do odgrzania. Starałam się
być wyrozumiała dla nas wszystkich, nie czepiałam się, siebie też (mimo, że
potrafię). Jednym słowem odpuszałam. ODPUSZCZAŁAM.
Wiedziałam, że muszę przetrwać, więc plan minimum – podstawowe potrzeby:
jedzenie, picie, sen. Żadnych porządków weekendowych, wielkiego gotowania,
kreatywnych zabaw, rozwojowych webinarów, seriali i FB.
Jak to działało u mnie?
Właśnie SEN chyba
był wtedy kluczowy. Pozwalałam sobie na zaśnięcie z
Małą o 21 i pobudkę rano. Bez poczucia winy. Wiedziałam, że wieczorem nie będę miała
tyle siły, nie wykorzystam tego czasu efektywnie. Ewentualnie mój odpoczynek będzie
polegał na bezmyślnym przeglądaniu internetu. Najlepsza inwestycja więc to sen.
Po prostu. Oczywiście tak wieczory też spędzam. Tym razem jednak musiałam wybierać
tak, żeby najlepiej wspierać moje zasoby.
A więc spałam od kolacji do rana. Następnego dnia
wiedziałam, że będę miała kolejne godziny nauki i pracę do nocy. Odespałam
następnego dnia. Znowu – sen przy usypianiu o 21 i pobudka rano. Więc jeden dzień pełen intensywnej pracy, odsypianie,
kolejny intensywny i znowu odespanie. Dałam sobie kolejny spokojny, luźny dzień
i łagodnie weszłam w nowy tydzień.
Przetrwałam.
Polecam!
A co wam pomaga w czasie takich trudniejszych dni? Macie
jakieś metody? Patenty? Podzielcie się. Może komuś pomoże.
Komentarze
Prześlij komentarz