Czas wrócić i co u mnie


Czas wrócić do bloga. Tak, jak niedawno wróciliśmy do starań. Mam nadzieję, że tym razem się uda.
Mam też nadzieję, że nie będę już miała 2-letnich przerw na blogu. Ledwo ruszyłam i przerwałam. Nie pamiętam nawet, jak to wszystko działa. Mam nadzieję, że szybko sobie przypomnę.
Widziałam, że przez ten czas nawet kilka osób odwiedziło to miejsce. Bardzo się cieszę. Nie jestem pewna, czy można było pozostawić komentarz. Teraz chyba dopiero udostępniłam. W razie czego dajcie znać w komentarzach lub na maila, jeśli zauważycie coś jeszcze nie tak.

Krótko co u mnie. Przez ten czas wróciłam do Życia. Najpierw, żeby się zaktywizować, pomagałam w stowarzyszeniu pozarządowym. Potem wróciłam do poprzedniej pracy, która zresztą, jak było wiadomo, to tylko 2 miesiące okresu wypowiedzenia. Jednak udało mi się wrócić do normalnego trybu życia. Wtedy staraliśmy się przez chwilę. Potem 2015, to od początku intensywne szukanie pracy i w sumie szybkie rozpoczęcie nowej pracy. Rozkręcane nowe projekty, w które zostałam zaangażowana, zajmowały bardzo dużo czasu. Miałam nadzieję, że tylko pierwsze miesiące takie będą. W zeszłym roku o tej porze i zresztą całe wakacje, to ciągła praca i nadgodziny. Niestety nie uspokoiło się. Wpadłam w znany mi już wcześniej pracoholizm. Skłonność do perfekcjonizmu. Jesienią próbowałam się wyciszyć i wrócić do priorytetów. Sporo nerwów kosztował pobyt w szpitalu w celu usunięcia zrostów, co miało ułatwić dalsze starania. Strach był spory, nie było wiadomo, czy nie będzie konieczności usunięcia większej części jajowodu i jajników. Kiedy wszystko się udało, zrosty nie były tak duże, uspokoiłam się, pod koniec roku zaczęłam wreszcie odstawiać leki.

W 2016 zaczęliśmy się starać ponownie. Były drobne przerwy. Jednak splot wielu bardzo trudnych wydarzeń oraz bardzo nerwowego czasu w pracy spowodowały, że niestety moja depresja zaczęła odżywać. Nie chciałam wracać do leków, bo priorytetem jest dla nas staranie się o dziecko. Parę tematów już się uspokoiło, część wykluczyliśmy, część jeszcze wyjaśniamy... Często jest słabo i dół w nocy nie pozwala spać... Jednak postanowienie jest wielkie - wyciszyć się, odżyć, wzmocnić, cieszyć się życiem, doceniać siebie nawzajem i świat wokół. Być silniejsza, zdrowsza, pozytywnie nastawiona. Cały czas, pomimo przeciwności, staramy się o dziecko. Może wreszcie się uda! Może nawet w tym miesiącu!

W związku z mutacją MTHFR, o której już pisałam, biorę większe dawki kwasu foliowego oraz całą porcję witamin. Ta kwestia jest bardzo ciągle dyskusyjna, napiszę o tym osobno. Zdrowa dieta. No i starania. Niby staramy się bez presji, tym razem bez mierzenia temperatury i wielkich analiz. Jednak lata lecą, już 37 lat stuknęło. 3 lata minęły od moich strat...
Nie są mi obce analizy moich odczuć i poszukiwanie potencjalnych pierwszych objawów. Chociaż wiem, że to nie jest dobry kierunek. Czy Wy też tak macie? Czy udaje się wam powstrzymać przed analizowaniem objawów, szukaniem momentu potencjalnego zagnieżdżenia?

Dużo tego wyszło, ale teraz postaram się być już na bieżąco, wdrożyć się w blogowanie na nowo. Pomoże mi wszystko sobie ułożyć na nowo i zmusi, żeby każdego dnia cieszyć się z tego co się udało.
Odzywajcie się proszę, możemy nawzajem wspierać się swoimi historiami.
 

Komentarze

Popularne posty